Dorota Bury – przewodnik i mentor w komunikacji, Licencjonowany trener Structogramu®, trener rozwoju osobistego. Swoją wiedzę trenerską zdobyła na studiach podyplomowych w Wyższej Szkole Bankowej na kierunku Akademia Trenera oraz na licznych szkoleniach dodatkowych z różnych umiejętności m.in. u Anthony Robbinsa, Mateusza Grzesiaka, Mariusza Szuby. Autorka wielu artykułów o tematyce biznesowo- rozwojowej. Współautorka ŻEBY CI SIĘ CHCIAŁO, społeczności która zrzesza osoby z pasją i chęciami do działania, promujących sport, zdrowe myślenie i zdrowy styl życia.
Jest Pani dyplomowanym trenerem rozwoju osobistego. W czym może Pani pomóc osobom, które chcą skorzystać z Pani usług?
Zakres pomocy może być bardzo obszerny. Ja skupiłam się przede wszystkim na komunikacji. To mój konik, w którym jestem bardzo dobra. Współpracując z firmami, uczę komunikacji w zespole, by był jak dobrze naoliwiona maszyna, dzięki temu bardziej wydajna i efektywna. Pomagam menadżerom w przewodzeniu zespołem, uczę jak wykorzystywać zasoby ludzkie i potencjał, który drzemie w ludziach, uczę jak rozmawiać z ludźmi i wyciągać na zewnątrz to, co mają w sobie najlepszego, a to przekłada się na wyniki całego zespołu. Kolejną dziedziną komunikacji jest komunikacja z klientem i tutaj nadal jest bardzo dużo pracy. Lekceważenie klienta, niedotrzymywanie obietnic, traktowanie klienta jak zło konieczne to rzeczy, których oduczam, a w zamian daję takie umiejętności i narzędzia, żeby i Firma i Klient byli zadowoleni. Kiedy pracuję na sesjach indywidualnych, to przeprowadzam ludzi z jednego punktu do drugiego, od strachu do pewności siebie, od braku motywacji do pełnego zaangażowania, od beznadziei do życiowych celów. Sportowcom pomagam wchodzić na kolejne szczyty, kiedy trzeba pomagam się podnieść, a kiedy trzeba popycham naprzód i mówię skacz i łap życie w swoje ręce. A tak już bardzo ogólnie, to uczę brać odpowiedzialność za swoje życie i ślady, które po sobie zostawiamy, bo każdy z nas jest niekończącą się historią, która może być ekscytującą podróżą lub szarą rzeczywistością. Wybór zawsze zależy od nas.
Jak zostać trenerem rozwoju osobistego? Jak doszło do tego, że wybrała Pani taką profesję?
Zaczynając karierę zawodową, wcale nie myślałam o tym, że kiedyś będę trenerem. Pierwszą styczność z rozwojem miałam w 8 klasie, kiedy przeczytałam: „Potęgę podświadomości” Josepha Murphy’ego i wtedy zrozumiałam, że to jak myślimy staje się naszą rzeczywistością. Potem studia na kierunku resocjalizacja, który pozwolił mi zrozumieć mojego tatę, który był alkoholikiem. Zmarł, gdy miałam 10 lat. Jako dziecko bardzo chciałam zrobić coś, by mnie kochał. Nie rozumiałam, że to była choroba duszy, która niestety odbija się na całej rodzinie. Kiedy podczas studiów spotykałam się z różnymi ludźmi, też z tymi uzależnionymi, było mi łatwiej wybaczyć mojemu tacie, że nie był ojcem, jakiego chciałam mieć. Potem praca na etacie w sprzedaży, najniższa krajowa, wspinanie się po szczebelkach kariery, stanowiska kierownicze, potem zarządzanie regionem, a w międzyczasie szkolenia w firmie i poza nią. Pamiętam jak na jedno takie szkolenie biznesowo- finansowe zabrała mnie koleżanka i zachwyciło mnie jak jeden z prelegentów opowiada swoją historię i to był ten pierwszy moment, kiedy poczułam, że ja też tak chcę. Od „też tak chcę” do „robię” droga była długa. Kolejne szkolenie, na którym nauczyłam się odrzucać uprzedzenia i postanowiłam pójść na studia podyplomowe na kierunku Akademia Trenera. Zdobyłam dyplom trenera i wszystkie umiejętności, by skutecznie prowadzić szkolenia. Zdobyłam licencję trenera Structogramu®, o której zawsze marzyłam, a po szkoleniu u Anthony’ego Robbinsa zapadła decyzja o założeniu własnej firmy szkoleniowej. Potem to już zbieranie doświadczenia. Od ponad 7 lat prowadzę szkolenia. Na sali szkoleniowej spędziłam ponad 4000 h. Do tego sesje indywidualne, wystąpienia publiczne, czy pisanie artykułów. Warto też pamiętać, że rozwój osobisty to niekończąca się historia. Obecnie uczę się metody Time Perspective Therapy, a niedawno certyfikowałam się z radzenia sobie ze stresem metodą Mindfullness.
Jakie cechy i umiejętności powinien posiadać dobry trener. Pytam, bo mam wrażenie, że coraz więcej osób decyduje się na bycie trenerem rozwoju osobistego, a nie ma do tego odpowiedniego przygotowania i predyspozycji.
Poza szkołami, które gruntują nam wiedzę, podnoszą nasze umiejętności trenerskie, według mnie najważniejsza jest umiejętność słuchania ludzi. Trzeba być dobrym słuchaczem i umieć czytać między wierszami. Czasami ktoś przychodzi z celem zawodowym, a pod tym kryje się problem z poczuciem własnej wartości. To bardzo odpowiedzialna praca i nie wystarczy przeczytać kilku książek, by już mianować się ekspertem. Trzeba mieć w sobie ciekawość świata i ludzi, umieć znajdować rozwiązania, tam gdzie nikt ich nie dostrzega, widzieć potencjał i wyciągać go na zewnątrz. Trzeba mieć też głód wiedzy. Ja stale się czegoś uczę. Fascynuje mnie wiedza o mózgu, o jego mechanizmach, funkcjonowaniu, wiedza o człowieku. Im więcej się uczę, tym bardziej widzę, jak wiele wiedzy jest jeszcze do zdobycia. A wszystko po to, by lepiej służyć i szybciej pomagać innym. Poza tym ja wszystko testuję na sobie. Kiedy mówię o sprzedaży, czy zarządzaniu, to mówię też z własnego doświadczenia. Jestem praktykiem, nie teoretykiem i chyba też w tym tkwi sukces. No i najważniejsze, ja kocham ludzi.
Dobry trener może pomóc, ale słaby chyba także zaszkodzić?
To tak jak w każdym zawodzie. Są osoby z powołaniem i z „tym czymś” i tacy, którzy nie przykładają się do swojej pracy. Są dobrzy lekarze i Ci, do których drugi raz nie pójdziemy. Zła diagnoza może nam zaszkodzić. W tej pracy jest tak samo. Sprawdź efekty tego kogoś, popytaj ludzi, przeczytaj opinie, to najlepsze źródło informacji. Ja mam najwięcej nowych klientów z polecenia i bardzo dużo firm, z którymi współpracuję długofalowo. To chyba najlepsza rekomendacja. Jeżeli czujesz, że ktoś Ci nie pasuje, nie bój się zmienić trenera. Dobór właściwego trenera to bardzo indywidualna kwestia, ja też nie do wszystkich trafię. Mam tego świadomość.
Jak duże możliwości rozwoju ma w sobie człowiek i czy zdaje sobie z tego sprawę?
Nieskończone. Każdy człowiek to cudowna istota. Wystarczy zagłębić się w wiedzę o naszym ciele, mózgu, o tym jak to wszystko w nas funkcjonuje, jak się uzupełnia. Kiedy zdamy sobie sprawę, że w tym, co możemy osiągnąć największym ograniczeniem jesteśmy my sami, nasze niewspierające myśli to tylko kwestia decyzji, czy chcemy to zmienić, a potem to już tylko praca nad sobą. Człowiek od wieków udowadnia, że niemożliwe staje się możliwe. Niestety patrzymy na wszystko poprzez swoje małe okienko. Myślimy, że ono jest całym światem i kiedy za mocno się zasiedzimy w tym okienku, to nawet nie chce nam się wychylić, by poszerzyć swoje horyzonty. By widzieć swoje możliwości, trzeba doświadczać życia, stale się sprawdzać, poszerzać granice, działać, bo jeśli wierzysz, że możesz to możesz.
Często angażuje się Pani w akcje społeczne i to o różnym wymiarze oraz formie. To wymaga otwartości na drugiego człowieka, a także wrażliwości. Można te cechy wytrenować czy trzeba się po prostu z tym urodzić?
Niektórzy ludzie otwartość i wrażliwość mają w naturze. Ja się do takich osób zaliczam. Jak już wspomniałam, ja kocham ludzi, uwielbiam patrzeć jak rozkwitają, jak stają się lepszą, szczęśliwszą wersją siebie, jak nabierają odwagi zawalczyć o swoje marzenia, jak realizują się w tym, co kochają. Najlepszym sposobem, żeby te cechy u siebie wzmocnić jest znalezienie się w środowisku, które temu sprzyja. Jeżeli przebywasz wśród ludzi, którzy ciągle narzekają, którzy znajdują same problemy, to oczywiste, że przy takich osobach będzie Ci trudno być wesołym i otwartym. Jeżeli myślisz, że Ci źle, idź tam, gdzie ludziom jest jeszcze gorzej, a docenisz jakim jesteś szczęściarzem. Posiedź przy łóżku osoby sparaliżowanej, ciężko chorej, idź do hospicjum, gdzie są dzieci. Ja miałam okazję, w czasie kiedy pozamykano nas w domach, opiekować się babcią. Codziennie chodziłam do niej, by pomóc mamie ją przewinąć, ubrać, nakarmić i kiedy siadasz przy takiej leżącej osobie i czytasz jej książkę, śpiewasz albo po prostu jesteś i widzisz wdzięczność w jej oczach, to Twoja wrażliwość wzrasta i bardziej doceniasz życie.
Z powodzeniem realizuje Pani różnorodne projekty, angażując do nich różne osoby. Jaki jest klucz, aby zarazić innych swoimi pomysłami, bo nie wszystkich łatwo jest zaktywizować?
Kluczem jest moja ciekawość świata i ludzi. Najpierw wymyślam projekt, zaczynam działać, a potem dopiero zastanawiam się jak namówić ludzi, by przyszli. Jeżeli robiłabym to na odwrót, pewnie wiele z tych projektów nie ujrzałoby światła dziennego. Ponieważ ja się szybko nudzę, to te projekty też za każdym razem są inne. Robiliśmy wraz z przyjaciółmi, rodzinne szycie misia, mężczyznę na maksa, spacer rozwojowy, taneczną havana night, kociewski kuronek czy kokoszka i wiele innych. Ostatnio usłyszałam, że jak ja coś organizuję, to warto przyjść, czyli ludzie widzą, że wkładam serducho w te wydarzenia, a przy okazji wchodząc we współpracę z innymi, daję im szansę na pokazanie talentu, czy umiejętności. Tworząc te wydarzenia, często zaskakuję samą siebie, co znowu wymyśliłam, ale dzięki temu ludzie się ze mną nie nudzą i sami namawiają innych do uczestnictwa.
Praca z innymi daje dużo satysfakcji, ale wymaga też wysiłku. Jak Pani regeneruje swój organizm?
Mam kilka sposobów. Pierwszy to wysiłek fizyczny, obowiązkowo spacery, a ostatnio mój ukochany taniec, dzięki któremu mogę wyłączyć myślenie i skupić się w 100% na tu i teraz. Mam bardzo cierpliwego trenera, dzięki czemu nadal chcę się w tańcu realizować. Dobra książka, a jeżeli się mam zregenerować, to najczęściej wybieram coś z twórczości Erica-Emmanuela Schmitta lub jakiś dobry kryminał. Ogólnie bardzo dużo czytam. Spotkania z przyjaciółmi, koniecznie z dobrą kawą, wyjazdy z rodziną na wycieczki, nawet do miasta obok, by chociaż na chwilę zmienić otoczenie i złapać oddech. No i mój ulubiony sposób to dzień dobroci dla Doroci. Wtedy rozpieszczam się dobrym jedzeniem, lampką dobrego wina, zakupami, czy domowym SPA.
Zbliża się nowy rok, a z tej okazji wielu z nas robi postanowienia. Pani również wyznacza sobie jakieś cele do zrealizowania na przyszły rok?
Tak jak co roku siadam z dużą kartką i planuję moje działania w różnych sferach, zawodowej, duchowej, rodzinnej i prywatnej. W takim pisanym planowaniu jest magia, bo później dzieją się okoliczności, które sprzyjają realizacji tych celów i większość z nich zostaje odhaczona. W najbliższym roku chciałabym jeszcze bardziej skupić się na mentoringu, pracy 1 na 1 oraz na organizacji różnych wydarzeń promujących taniec, sport, zdrowe myślenie. A prywatnie urlop w Toskanii.
Źródło: VERIZANE
Foto: Marta Anhalt