Niby Mała, a jednak Wielka

Jest radosna, roześmiana, pełna energii, którą zaraża wszystkich dookoła. Chodzi do przedszkola i na swój własny sposób podbija świat. Wydawać by się mogło, że Małgosia to typowa pięciolatka. Tak...

Jest radosna, roześmiana, pełna energii, którą zaraża wszystkich dookoła. Chodzi do przedszkola i na swój własny sposób podbija świat. Wydawać by się mogło, że Małgosia to typowa pięciolatka. Tak jednak niestety nie jest. Dziewczynka na świat przyszła jako hipotrofik, z szeregiem wad wrodzonych. Nie słyszy i nie mówi, ale każdego dnia uparcie walczy o samodzielność.

 

15 października w Kinie „Sokół” zorganizowany został finał akcji „Gramy dla Małgosi”. Chora od urodzenia dziewczynka potrzebuje wózka inwalidzkiego i aparatów słuchowych. Żeby uzyskać pieniądze na ich zakup, jej mama zorganizowała internetową zbiórkę na portalu pomagam.pl. Finałowy koncert trwającej od 10 września akcji zgromadził wielu chcących pomóc mieszkańców miasta. Udało się! W sumie zebrano 15 173, 43 zł. W pomoc Małgosi Samoszuk zaangażowało się wiele osób. Nic dziwnego, bo ta mała istotka każdego potrafi sobą urzec. W swojej rodzinie uchodzi za „lek na całe zło”. Jej bliscy mówią, że wszystkie smutki uciekają, gdy Gosia się przytula, czy daje buziaka.

 

– Moja córka jest twarda. Nigdy wprost nie przyzna się do tego, że coś ją boli, czy to fizycznie, czy też po prostu jest smutna. Będzie się zapierała, że nic jej nie ruszyło, nie zdziwiło. Zawsze uparcie trzyma się tego, że nic jej nie jest – mówi mama dziewczynki Ewa Samoszuk. – Jednak, kiedy pojawia się zmęczenie, tama pęka, a po policzkach płyną łzy, bo mimo iż Małgosia wszystko wie, to jednak nie do końca rozumie, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego tak jest. Przecież ona nic nie zrobiła i to nie jej wina. Nie zawsze było kolorowo. Bywało ciężko, tak ciężko, że nawet ja miałam wątpliwości i umierałam ze strachu czy moje dziecko dożyje rana. Dożyło ich na szczęście wielu. Dzisiaj się bawi, uśmiecha i cieszy z tego, co ma, mimo przeszkód, które los co chwilę rzuca jej pod nogi – dodaje pani Ewa.

 

Małgosia Samoszuk urodziła się 28 lutego 2012 r. w Wejherowie. –  Po przyjeździe na oddział z rozkręconą już czynnością skurczową (poród w pełni) w wejherowskim szpitalu dowiedziałam się, że moje malutkie dziecko nie waży wcale 2 500 g, tak jak wcześniej mi mówiono, a jedyne 1 400 g. Pomyślałam sobie wtedy, że pewnie dostanę jakieś sterydy, czy inne cuda na podkarmienie mojego maluszka i jak będzie gotowy, to siłami natury urodzę zdrowe dziecko. Lekarz skierował mnie jednak na patologię ciąży. Nadal czując skurcze, czułam wewnętrzny niepokój. Leżałam podłączona do kroplówki i KTG. Cały czas ktoś przychodził, pytał jak się czuję. Tak bardzo się bałam, że nie byłam w stanie nawet się nad tym zastanowić. Po chwili maluszkowi, podczas moich skurczy, zaczęło spadać tętno. Wszystko działo się bardzo szybko. Lekarz, chirurg, ginekolog, położna, neonantolog, pielęgniarki… Wszyscy w jednym miejscu. Każdy coś mówił, a ja nie wiedziałam co się tak naprawdę dzieje z dzieckiem. W głowie miałam tysiące myśli: Dlaczego nikt mi nic nie mówi?! Cesarskie cięcie?! Jak to?! Dlaczego?! Co się dzieje?! Przerażenie, strach nie do opisania! Lekarze walczyli o Gosię! Każda sekunda miała ogromne znaczenie! – opowiada Ewa Samoszuk.

 

Tuż po porodzie mama Małgosi zauważyła, że jej córka mieści się w jednej dłoni pielęgniarki. W dalszej kolejności pamięta przerażającą ciszę. – Ta cisza trwała okrutnie długo! Nawet chirurg milczał w skupieniu, czekając na płacz. Po chwili ktoś krzyknął: Ile punktów? 1, nie 2? Mamy 4 punkty w skali Apgar! Potem usłyszałam cichutki pisk. Jest! Żyje! W tym momencie pielęgniarka podała mi Małgosię, mówiąc: „oto Pani córka, proszę spojrzeć, zanim zabierzemy ją do inkubatora”. Zdążyłam pocałować w czółko, przytulić to małe ciałko do policzka mokrego od łez. Była taka malutka i taka bezbronna, te oczka jak  groszki… – mówi pani Ewa.

 

Mama dziewczynki nigdy nie zapomni rozmowy lekarzy i pielęgniarek, którzy kłócili się, kto ma jej powiedzieć, co dokładnie się dzieje. Ewa Samoszuk nie mogła sama iść do córki, poprosiła więc pielęgniarkę o zrobienie Gosi zdjęć. – Na pierwszej fotografii, od główki po pieluszkę, ledwie dojrzałam Gonię. Tyle sprzętu, kabli, wężyków poprzypinanych do tego małego człowieczka. Na drugim zdjęciu były same stopy. Powykręcane, każda w inną stronę, chude jak długopisy… i takie maleńkie stópki. Rozpłakałam się. Na usta cisnęło mi się tylko jedno pytanie: Dlaczego?! Myślałam, że powykręcane stopy i że jest taka maleńka to już wystarczy. Otóż, myliłam się. Najgorsze miało dopiero nadejść… Poranny obchód. Nagle do pokoju wpada kilka osób (chyba ważnych) i po kolei mówią co dokładne Goni dolega, jakie są rokowania i co zamierzają. Lekarze siedzieli ze mną prawie godzinę. Mówili powoli. Dokładnie wszystko wyjaśnili. Cierpliwie czekali, aż płacząc, uporam się z każdą diagnozą. Właśnie wtedy dowiedziałam się, że Małgosia to hipotrofik. Urodziła się z retinopatią wcześniaczą. Ważyła 1 440 g. Mierzyła 44 cm. Miała ubytki w serduszku, stopy końsko-szpotawe, niedosłuch obustronny głęboki, rozszczep podniebienia miękkiego i twardego, przewężenia amiotyczne, a na tamtą chwilę również padaczkę oraz cukrzycę – mówi Ewa Samoszuk.

 

Chociaż Gosia ma pięć lat to tylko 90 cm wzrostu. Zdążyła już przeżyć kilkanaście operacji stóp, rozszczepu podniebienia. Kilkukrotnie była usypiana do badań, ze względu na postępującą cukrzycę i powikłania po ostatniej operacji, która prawie skończyła się amputacją stopy. Dziewczynka nie może być ponownie operowana w celu korekcji stóp. Teraz chodzi na kostkach. Sztywne buciki odrobinę korygują wadę i umożliwiają w miarę proste chodzenie, dzięki czemu nasza mała bohaterka nie przewraca się tak często. Małgosia ma uszkodzony układ nerwowy, dlatego nie reaguje prawidłowo na bodźce.

 

– Życie mojej córki jest cierpieniem. Mówienie, że jest inaczej to po prostu kłamstwo. Codzienna rehabilitacja, która ma pomóc w usprawnieniu, zajęcia z logopedą, czy pedagogiem zabierają czas. Można byłoby go spędzić inaczej. Kiedy zdrowe dzieci się bawią, Małgosia walczy o równość, by nie odstawała za bardzo i by wyrównać braki, które powstały przez pobyty w szpitalu. Nie, nie chciałam takiej przyszłości dla swojego dziecka. Nie chciałam, by znała smak narkozy, czuła ból po operacji, czy każdego dnia walczyła o życie. Cierpienie własnego dziecka jest największym bólem dla każdego rodzica – powiedziała mama pięciolatki. Razem przeszły naprawdę sporo. Małgosia około połowy swojego życia spędziła w szpitalu. Miał ogromny wpływ na kształtowanie się jej charakteru. Stała się nieufnym małym człowiekiem, który zanim pośle komuś uśmiech, dokładnie się przyjrzy. Jednak, gdy już nim obdaruje, nie szczędzi go nigdy.

 

Dziewczynka to prawdziwa „Samosia”! Wszystko najchętniej robiłaby sama. Właśnie dlatego jej mama podjęła walkę o nowy wózek inwalidzki i aparaty słuchowe. Bardzo pomogą jej zyskać jeszcze więcej samodzielności.

 

Małgosia ma dwie siostry. Natalia ma osiem lat, a Oliwia dwa. Gosia świetnie się z nimi dogaduje. Konflikty powstają tylko wtedy, kiedy Natalka próbuje ją w czymś wyręczać. Uwielbiają  razem tańczyć. Natalia pokazuje siostrom figury, jakich nauczyła się na zajęciach akrobatyki. Pręży się, wygina, rozciąga, a dziewczynki próbują ją naśladować. Ich mama śmieje się, że z różnym skutkiem. Oliwia i Małgosia rozumieją się doskonale. Razem zawsze dotrą do wyznaczonego celu. Tworzą rewelacyjny zespół. Gdy Gosia nie może czegoś przekazać, Oliwia przetłumaczy i na odwrót.

 

Dziewczynki razem ze swoją mamą tworzą zgraną drużynę. Wiadomo, że kapitan może być tylko jeden. Póki co, zespołem zarządza więc pani Ewa. Ta młoda kobieta ma w sobie siłę, której pozazdrościć może jej każda dziewczyna. – Mama, kobieta, fotograf, marzycielka, florystka, artystka, blogerka, wiecznie walcząca o wymarzoną figurę. Staram się twardo stąpać po ziemi, jednak wiele radości daje mi też bujanie w obłokach. Uczę się żyć i odnajdywać w sytuacjach, które zsyła mi los – tak sama o sobie mówi Ewa Samoszuk.

 

– W moim „Groszkowie” (tak nazywam swoją rodzinę) jesteśmy cztery. Rozgrywającą jest pięciolatka, która stała się inspiracją do zbudowania naszego życia na nowo. Jako kobieta z optymistycznym nastawieniem do świata, dzielę się swoimi doświadczeniami, pisząc póki co posty na Facebooku („Dla Małgosi”). Może kiedyś, gdy nuda stanie się rutyną, a ciepła kawa nie będzie tylko marzeniem, popracuję nad książką. Na razie piszę o tym, co przeżyłam. Staram się oswoić ludzi z tematem niepełnosprawności, który w naszym kraju wciąż jest tabu. W swoich postach jestem szczera i dzielę się tym, co mnie boli – powiedziała Ewa Samoszuk.

 

Małgosia i jej mama udowadniają, że nigdy nie wolno się poddawać. Zawsze należy walczyć o siebie, swoje marzenia oraz lepsze jutro. Czasem ta walka jest trudna i nierówna, a zwycięstwo dla każdego oznacza coś innego. Dla Gosi sukcesem będzie samodzielność. Miała być „roślinką”, a dzisiaj ta rezolutna dziewczynka wiele rzeczy potrafi zrobić sama. Teraz ich lista znacznie się powiększy. Najbliższe plany pięciolatki to intensywna nauka słuchania, a potem mówienia. Małgosia ma w sobie ogromną determinację. W jej malutkim ciele drzemie wielki hart ducha. Dlatego na pewno już niedługo sama opowie nam, o czym tylko zechce.

źródło: Verizane

 

 

Kategorie
Wiadomości
Komentarze

Dodaj komentarz

*

*

POWIĄZANY

  • Grali dla mistrza

    Jak co roku w przed ostatni weekend sierpnia pasjonaci tenisa zjechali się do Starogardu Gdańskiego, aby wziąć udział w XXVIII Międzynarodowym Turnieju Tenisa Stołowego im. Andrzeja Grubby. Blisko 70...
  • Przejęli ponad 3 kilogramy narkotyków

    Kryminalni ze Starogardu Gdańskiego realizując czynności w sprawie narkotykowej, zabezpieczyli ponad 3 kilogramy środków odurzających. Funkcjonariusze zatrzymali również 38-letniego mieszkańca Kociewia, do którego należały zabronione w Polsce środki. Podjęta...
  • Najlepsze maturzystki

    Martyna Buda, Maria Jankowska i Paulina Kowalska to najlepsze tegoroczne maturzystki w Starogardzie Gdańskim. W dowód uznania za rewelacyjne wyniki egzaminu dojrzałości Rada Miasta przyznała im nagrody pieniężne. Maturzystki...
  • Powstanie pisany pomnik starogardzkiego futbolu

    Historia starogardzkiej piłki nożnej jest bardzo bogata, obfitująca w szereg sukcesów. Największa postacią jest niewątpliwie Kazimierz Deyna, jednak w historii tej dyscypliny sportu ważne role odgrywali także inni piłkarze,...