Rozmowa z Łukaszem Rusiewiczem, trenerem bokserów w KS Beniaminek Polmet Starogard Gdański.
Właśnie obchodzisz 10-lecie pracy trenerskiej. Jakie były jej początki?
Po ukończeniu kursu instruktorskiego we wrześniu 2007 r., poszedłem spytać o wynajem sali do ówczesnego prezesa KS Agro Kociewie pana Józefa Muchowskiego. Po dłuższej rozmowie zostałem trenerem sekcji boksu i wynająłem nieczynną siłownię. Budżet, jakim dysponował trener Zbigniew Rompa w roku 2007 w wysokości 3800 zł, nie powalał z nóg, ale pomimo tego przy pomocy firmy Polmet i kilku przyjaciół, udało się zakupić nowy sprzęt typu rękawice, kaski i worki. Od stycznia 2008 r. zaczęliśmy brać udział w zawodach.
Jakie były Twoje najważniejsze sukcesy w roli trenera?
Pierwszym poważniejszym sukcesem były medale Pucharu Polski Juniorów w Rzeszowie w 2009 r. Srebrny medal zdobył Maciej Wirkus, a brązowe Damian Przepiera i Bartosz Osowski. W 2010 r. Bartosz Osowski zdobył tytuł Mistrza Polski Juniorów w wadze +91 kg w Wałczu. Największym dla mnie osiągnięciem jest jednak fakt, że podczas Mistrzostw Polski Młodzików w Poznaniu 2013 r. zostałem uznany najlepszy trenerem, ponieważ zdobyliśmy trzy złote i jeden brązowy medal. KS Beniaminek został najlepszym klubem w Polsce. Zdobywaliśmy również medale na Ogólnopolskich Olimpiadach Młodzieży i Pucharach Polski.
Oprócz samej sztuki bokserskiej, jakie zasady starasz się wpajać swoim wychowankom?
Dla mnie priorytetem jest nauka w szkole. Boks należy traktować jako przygodę, trwać nie będzie wiecznie. Trzeba się kształcić i zdobywać kwalifikacje. Chociaż akurat ja boksowi zawdzięczam wszystko, żyję ze sportu.
Jesteś wychowankiem Zbigniewa Rompy. Co najbardziej Ci w nim imponowało i co starasz się stosować w swojej pracy szkoleniowej?
Wpoił mi kilka istotnych rzeczy, jak np. dyscyplinę, czy ciężki trening. „Jak już zdecydujesz się przyjść na trening, to trenuj nie zwracając uwagi jaką masz kondycją, czy wytrzymałość.” Tak mawiał. Z czasem wszystko można wytrenować, kwestia zaangażowania.
Prowadzisz zajęcia nie tylko z młodzieżą, ale i z dorosłymi, którzy rekreacyjnie przychodzą na treningi. Jak się z nimi pracuje?
Chociaż skończyłem z boksowaniem, to dzięki uczestnikom tych zajęć nigdy nie skończę z boksem. Podczas tych treningów nie raz wychodzę zmęczony jak po dobrym sparingu. Jeden drugiego motywuje i zmusza do treningu. Podoba mi się to, że oni przychodzą, bo chcą trenować. Nikogo nie trzeba prosić, czy wręcz zmuszać do ćwiczeń, jak to wygląda w przypadku co niektórych z grupy młodzieży. W stu procentach praca z dorosłymi jest dużo bardziej wdzięczna.