Autyzm był do tej pory w mojej głowie tylko pustym hasłem. Takim niezmaterializowanym, odległym i nie niosącym ze sobą większego ładunku emocjonalnego. Kiedy pojawiła się okazja do zrobienia zdjęć rodzinom z dziećmi autystycznymi bez wahania zgłosiłem chęć wykonania projektu. Asia Witkowska, pomysłodawczyni przedsięwzięcia, obdarzyła mnie zaufaniem i mogłem rozpocząć pracę. I właśnie wtedy naszła mnie refleksja, jak podczas krótkiej sesji zdjęciowej, żadna z nich nie trwała dłużej niż 30 minut, przekazać odbiorcy chociaż część prawdy o moich bohaterach. Nie chciałem zbyt mocno ingerować w sferę intymności dzieciaków, w ich poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Czasami w pogoni za dobrymi ujęciami zdarza się fotografowi zagalopować, co bywa irytujące dla modela. Tu miałem do czynienia z bardzo młodymi i bardzo wrażliwymi osobami, chłonącymi z otoczenia każdy najmniejszy bodziec, ostrożność więc podwójna. Z pomocą przyszły mi, jak zwykle niezawodne mamy, za co bardzo im dziękuję. Ze względu na specyfikę sytuacji przyjąłem model portretu reporterskiego. To znaczy dałem dużą swobodę pozującym, nie wymuszając na nich konkretnych zachowań. Od czasu do czasu oczywiście przekazywałem pewne sugestie, raczej jednak natury ogólnej. Byłem bardziej obserwatorem niż kreatorem. Efekt tych krótkich, ale bardzo sympatycznych spotkań mogą Państwo zobaczyć na dwunastu czarno-białych fotografiach.
Tomasz Rogalski